Dlaczego nam nie zależy?

Facebook
Twitter
LinkedIn
WhatsApp
Wyślij emailem
Wydrukuj

Kolejny tekst (tym razem dosyć krótki) inspirowany wypowiedzią pacjentki.

Wiecie dlaczego lubię to, co robię?
Bo lubię słyszeć
„Nie wiedziałam!… Ale teraz już rozumiem!” albo „Chyba mnie pani przekonała…”
i lubię wiedzieć, że jak człowiek wychodzi z gabinetu to naprawdę ROZUMIE, co się z nim działo i nie ma mętliku w głowie.

I trafiła mi się ostatnio przesympatyczna młoda dziewczyna – miała piękne oczy – ale takie naprawdę piękne. Przyszła żeby zbadać wzrok, bo wydawało jej się, że się pogorszył, a poza tym nosi od jakiegoś czasu soczewki kontaktowe i chciałaby mieć awaryjną parę okularów.
UWAGA – „AWARYJNA PARA OKULARÓW” – ogromny plus dla tej pani. [Każdy użytkownik soczewek kontaktowych, poza parą soczewek na oczach, zawsze powinien mieć ze sobą „awaryjne okulary” z prawidłową korekcją – nigdy nie wiecie, co się może wydarzyć i kiedy mogą być potrzebne.]

Wracając do pacjentki, niby wszystko zrozumiałe, ale soczewki nosi już ładnych parę lat.

Zaczęłyśmy więc rozmawiać i powiedziała, że zaniepokoiło ją wrażenie ograniczania się pola widzenia. A poza tym, że wada się chyba pogłębiła, tak się jej wydaje. Odczuwa to głównie podczas prowadzenia samochodu.
I właściwie wszystko byłoby nawet w porządku, gdyby nie moja dociekliwość dotycząca soczewek kontaktowych.
Zapytałam najpierw kto je dobierał.
Nikt.
Jak to nikt?
Sama. Metodą prób i błędów.
To znaczy oczywiście badanie wady było wykonane i znała te wartości. Kupowała zatem różne soczewki i odstawiała te, po których miała „zapalenie spojówek”.
Nie było o czym rozmawiać w temacie kontroli u specjalisty. Ich po prostu nie było.

Nie myślcie sobie, że byłam na nią zła, czy że teraz piszę to, żeby ją skrytykować. To nie tak. Zapytałam, czy ma świadomość, że soczewka kontaktowa jest ciałem obcym, które kładzie się bezpośrednio na powierzchni oka.
Ma świadomość (ale uśmiech jakby się skurczył).
Że dobór soczewek jest procesem, który powinien się odbyć pod czujnym okiem kontaktologa. Że on dobiera soczewki nie mogące „skrzywdzić” oczu pacjenta.
Nie wiedziała.

No właśnie.

Zawsze się zastanawiam dlaczego. I chyba powoli potrafię sobie odpowiedzieć na to pytanie.
Przez brak świadomości dotyczącej konsekwencji.
Pacjentom się często wydaje, że oczy są odporne na prawie wszystko. Byłoby wspaniale, ale tak niestety nie jest.

Oczy są BARDZO wrażliwe.
Do tego stopnia, że potrafią złapać infekcję z wody z kranu. Wyobrażacie sobie?

Czasami użytkownicy soczewek kontaktowych próbują udowadniać, że wszystkie zalecenia to wymysł producentów soczewek – bo muszą zarabiać na sprzedaży.
To nieprawda.
Zalecenia są sformułowane przez specjalistów i przez ludzi, którzy poświęcają mnóstwo czasu na badania nad produktami.
Żadnej firmie nie zależy na tym, żeby użytkownik właśnie ich soczewek, wspominał źle dany produkt.
Można mieć lepszy system immunologiczny, lepszą odporność. Ale zalecenia nie są przesadzone, one są po prostu BEZPIECZNE.

Wiecie, że dobór soczewki to nie tylko kwestia znajomości wielkości wady wzroku?
To, że ktoś przepisze Wam receptę okularową na konkretne moce okularów, to nie znaczy, że jest to wartość mocy soczewek. Nie, nie, nie.

Soczewki, poza wielkością korekcji, mają jeszcze inne parametry. Parametry, które powinny być dopasowane indywidualnie dla danych oczu. Soczewki muszą się prawidłowo centrować na oku i muszą mieć prawidłową ruchomość (tak, soczewka powinna się odrobinę poruszać, nie może być „przyssana” do oka).

Soczewka źle dopasowana może naprawdę narobić „bałaganu” na ich powierzchni oczu. Może spowodować złe nawilżenie – wysuszenie / podsychanie, niedotlenienie, a nawet zarysowanie, mogące doprowadzić do wystąpienia blizn.

Za każdym razem po długich wywodach w gabinecie, mówię pacjentom o tym, o czym tu również nie raz już pisałam – mamy JEDNĄ parę oczu. Użyję wręcz stwierdzenia, że oczy są jednorazowe. Jeśli stracisz widzenie, już go nie odzyskasz. No chyba, że dożyjemy tych czasów, kiedy będzie można wstawić sobie nowe oczy.
Podobno ostatnio naukowcom udało się odtworzyć nerw wzrokowy u myszy. Ale zanim to się uda u człowieka, może minąć jeszcze dobrych kilka lat.

 

 

 

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *